Wbrew powszechnej opinii nie jestem tym głazem
Z którego artysta odłupie zbędne części,
Bym aż po wieczne czasy mógł służyć przykładem
Perfekcji, kiedy stwórca mój już mnie dopieści.
Gdy chcesz coś ode mnie, obdaruję cię kwiatkiem
Z dziwnej konfiguracji hormonów zrodzonym
Lub gwiazdą, która z góry strącona ukradkiem
Za sobą ogon życzeń ciągnie rozjarzony...
Jednak nie dam ci siebie. Bo i kim ja jestem?
Wizytówką, obrazkiem z książeczki dla dzieci,
W zamyśleniu przypadkiem uczynionym gestem;
Jestem szklaną probówką, w której z góry śmieci
Syntezuję gniew bogów, sztormy i pożary.
Przede wszystkim zaś myśl ta: niewypowiedziana
I pustka (wreszcie wolna od wiedzy i wiary),
Którą Salomon z dzbana przelewa do dzbana.