Sen #3 – Symetria Wszechświata ‡ Historia spisana przez Jana Heimsona ‡ dnia ‡ A uważ ty co to czytasz, że słowa poniższe zapisałem prawdziwie, wedle sumienia i rozsądku, i wątpić w nie nie potrzeba.
Poderwałem jakąś dziewczynę. Nie wiem, jak to się stało. Była całkiem ładna.
Rzecz działa się w Krakowie. Jechaliśmy właśnie autobusem komunikacji miejskiej, dzień pochmurny, trasa długa i dość monotonna… Jechaliśmy w ciszy, znudzony rozglądałem się wokół, w pewnym momencie autobus zatrzymał się na przystanku i wsiadło dwóch ludzi.
Jeden z nich, dość niepozorny i niczym się nie wyróżniający, wyglądał na studenta. Jego towarzysz, krzepki i energiczny starzec – jak można było wywnioskować, przypadkowo spotkany nieznajomy – odznaczał się przenikliwym spojrzeniem, wydatnym nosem i ciemnymi, krzaczastymi brwiami. Ubrany był w jasne szaty. Był mistrzem buddyjskim. Usiedli blisko mnie, dzięki czemu mogłem przysłuchiwać się żywej dyskusji, którą prowadzili. Starszy człowiek z pasją wyjaśniał młodzieńcowi prawa rządzące Wszechświatem.
Nietrudno się domyślić, że w pewnym momencie poczułem przemożną potrzebę włączenia się do rozmowy: przywołany przeze mnie mistrz usiadł na siedzeniu obok, bez słowa porzucając swego rozmówcę, aby teraz nawiązać dyskurs ze mną, a choć w zasadniczej części zgadzałem się z jego poglądami, kilka głoszonych przezeń sądów wydawała mi się nie do przyjęcia.
– Jak – wykrzyknąłem wzburzony – możesz nazywać Wszechświat równocześnie niedualistycznym i symetrycznym! – te dwie rzeczy zdawały się nawzajem wykluczać.
Mistrz również uniósł się gniewem, słysząc moje słowa krytyki. W tym jednak momencie do rozmowy znów wmieszał się student, który najwyraźniej nie do końca rozumiał pojęcie symetrii. Z pewnością również Czytelnik z wdzięcznością przyjmie kilka słów wyjaśnienia.
– Wszechświat nazywamy symetrycznym – rzekł mistrz – bowiem wszystkie istniejące w nim rzeczy połączone są w pary. W ten sposób każdej rzeczy odpowiada jakowaś inna rzecz (rzecz tę mistrz nazywał jej odbiciem).
Obydwaj poprosiliśmy o jakiś przykład, gdyż teoria ta zdawała nam się mało intuicyjna.
W tym czasie siedząca obok mnie dziewczyna, zupełnie nie zainteresowana dysputą, wierciła się niespokojnie. Widać było, że bardzo denerwuje ją fakt, iż zajęty rozmową z nieznajomym przestałem zwracać na nią uwagę. Nie miała co prawda nic do powiedzenia, ciągle jednak starała się zwrócić na siebie moją uwagę, doprowadzona do ostateczności siadła w końcu na moich kolanach, próbując zasłonić mi rozmówcę. Niewzruszony, nie dostrzegałem niemal jej starań. Tylko gdy stawała się zbyt natarczywa odsuwałem ją delikatnie na bok ze słowami „odejdź, kobieto”. Mistrz uśmiechał się wówczas znacząco i aprobująco kiwał głową.
Na naszą prośbę o przykład odparł jedynie zagadkowo:
– Tak, mam całe mnóstwo przykładów.
– Może zatem przedstawisz nam któryś z nich? – poprosiłem.
– Dobrze – odparł starzec – zróbmy zatem tak: ja będę wymieniał po kolei w myślach znane mi przykłady, wy zaś mówcie „stop” i podam wam ten, na którym się zatrzymam. Start.
– Stop.
Mistrz zrobił efektowną pauzę po czym z wyniosłą miną wypowiedział długie zdanie w sanskrycie.
– To znaczy…? – spytał student.
– W wolnym tłumaczeniu – objaśnił lekceważąco – oznacza to, że zgodnie z prawem symetrii brzoza jest odbiciem żółwia. Jest to oczywiste, ponieważ łączy je wiele rzeczy. Na przykład plamy.