Wszystko mi przebaczysz, odpuścisz mi, Panie
Nawet to, że spluwam dziś nad twoim grobem
I między kolana twoje zesztywniałe
Składam w krwawym piachu twą urżniętą głowę.
I nawet ten w piersi sztylet osinowy
Który sam strugałem przy pełni księżyca
I nawet ten w sercu ziemi wzrok utkwiony
Usta pełne piachu, opróżnione z życia – –
Wszystko mi przebaczysz, bo jak chwast pokrzywy
(Choć wyrwiesz sto razy – sto pierwszy raz wzejdzie)
Tak i ty: chwast-boga, wzejdziesz znowu żywy
By być miłosiernym, kiedy świt nadejdzie.