I znowu powracam w ślad po swoich śladach
W tę stronę już wolniej, w tę stronę już ciszej
W tę stronę już inne mi świecą latarnie
We mgle się mój wzrok jak we śnie kołysze
Moja myśl chybiona błądzi rykoszetem
Po tej nocy: dzikiej, jak bezpańska suka
Po tej nocy, po której pijanych, pół-świętych
Tłum się wskroś przewala i zbawienia szuka
Tam przy końcu drogi chyba był przytułek
Dla kotów - apostołów ulicznej wolności
O rozpustnych sercach, horacjańskich duszach
Oczach pełnych wzgardy, buntu, namiętności
Może tam się zbiegnie moja perspektywa
W ulic labiryncie takie znam spełnienie:
Wolność, nierozsądek, szminka, czerń, purpura
Dym i terpentyna, wieczne potępienie.